logo logo

Historia

mdp

Kultura

Sport

Polecamy










 

Świadectwo w mundurach
autor: Ks. Dariusz Sonak Środa, 08 maja 2019 r.
  Kiedy w Korszach rozlegają się syreny alarmowe, wszyscy wiedzą, jaka jednostka już mknie na ratunek…
 Po II wojnie światowej 15 października 1946 r. powstała Ochotnicza Straż Pożarna w Korszach. Założycielami byli: Stanisław Rek (fotograf), Alojzy Duchna (kominiarz) oraz Ludwik Dobrowolski (kierownik apteki). Wraz z innymi ochotnikami korzystając z ręcznej pompy i konnego wozu ratowali społeczność z niejednego pożaru.
Dziś jest to jedyna straż w gminie Korsze. – Kiedyś były tzw. straże zakładowe, ale po reorganizacji została jedna i jest włączona do krajowego systemu ratowniczego – mówi Sławomir Krupczak, komendant. – Nasza załoga liczy niecałe 30 osób. Jest wśród swoich członków 6 strażaków, którzy pracowali w PSP. Ich zaangażowanie jest dla nas bardzo ważne.
 

Ponad 100 akcji rocznie

Ochotnicza Straż Pożarna w Korszach ostatnio gasiła potężny pożar kamienicy w Reszlu. – Najtrudniejsze w akcjach z ogniem jest zadymienie i wysoka temperatura. Pracujemy wtedy w aparatach na tzw. poziomie zerowym, czyli dosłownie czołgając się po ziemi – opowiada komendant. – Nie da się przewidzieć, jak będzie wyglądała akcja. Dlatego w naszej pracy jest ważna współpraca załogi. Asekurujemy jeden drugiego, więc musimy sobie ufać.

Jednak walka z ogniem to tylko część pracy ochotników – rocznie wyruszają do ponad 100 akcji, a pożary stanowią mniej niż połowę z nich. Wzywani są także do wypadków oraz wielu innych zagrożeń – ekologicznych, chemicznych czy atmosferycznych. – Pod względem psychicznym najtrudniejsze jest ratownictwo drogowe. Większość strażaków udziela pierwszej pomocy, zabezpiecza ranne osoby i przygotowuje wszystko do przyjazdu pogotowia. Potrzebne jest opanowanie i spokój. Ale najtrudniejsze doświadczenie, jak choćby śmierć dziecka w wypadku, pozostają w pamięci do końca życia – przyznaje Sławomir Krupczak.

– Z trudnych akcji wspominam wichurę z 2016 roku. To była ogromna nawałnica i mieliśmy wiele pracy przy odblokowywaniu dróg i usuwaniu zniszczeń – dodaje Cezary Bałous. – Gdy byliśmy w samochodzie, 3 metry przed nami spadł duży konar drzewa. Wtedy przestraszyłem się, że w tej pracy naprawdę mogę stracić nawet życie…

 

Młodzi też się garną

Pod bacznym okiem zawodowych strażaków formuje się Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza. – Chcemy przygotować młodzież do pracy w służbach mundurowych, nie tylko w straży. Przedstawiamy im jej specyfikę i przygotowujemy dla nich różne ćwiczenia. Nie uczestniczą z nami w akcjach, ale są dla nas wsparciem szczególnie podczas uroczystości oraz w pracach społecznych i porządkowych – mówi komendant.

– Jestem tutaj, bo interesuje mnie straż i inne służby mundurowe, a co za tym idzie – pomaganie ludziom. Poza tym mój tata jest strażakiem. Teraz lepiej rozumiem jego pracę, a raczej misję. To, że musi w nocy wstawać i jechać na akcję… – mówi Dominika Tamiła. – Zbliżyło nas to do siebie i cieszę się, że córka widzi w mojej pracy głębszy sens – dodaje Krzysztof, jej tata.

Tak zwana młodzieżówka spotyka się co piątek w przygotowanej dla niej świetlicy niedaleko remizy strażackiej. – Spotkania mają różny charakter. Mamy zajęcia teoretyczne na tematy związane ze misją strażaka, ale nie brakuje też wyzwań fizycznych, podczas których uczymy się udzielać pierwszej pomocy, rozwijać węże strażackie i linie gaśnicze – opowiada Emila Wiktorko.

– Od 6 lat jestem w tej drużynie. Przyszedłem tutaj z nudów, bo szukałem ciekawego zajęcia, i tak zostałem. Mile wspominam nasze wyjazdy na wojewódzkie zawody młodzieżowych drużyn pożarniczych. W tym roku ukończę 18 lat i zamierzam pracować w Państwowej Straży Pożarnej – mówi Jakub Jaroszewski.  

 

Zawsze gotowi do pomocy  

Strażacy z Korsz związani są ze swoją wspólnotą parafialną. Uczestniczą w mundurach w wielu uroczystościach, występują w mundurach. Potwierdza to proboszcz ks. Remigiusz Zaniecki, podkreślając zaangażowanie ochotników m.in. podczas Triduum Paschalnego dni fatimskich czy Bożego Ciała.  – To tradycja przekazana przez starsze pokolenie i jesteśmy z niej dumni –  zapewnia komendant. – Ostatnio podczas kazania usłyszałem, że gdy pomagamy ludziom, służymy również Bogu. Uważam, że w dzisiejszych czasach udział nasz i naszej młodzieżówki we Mszy św. pokazuje innym, zwłaszcza młodym, że można łączyć swoje powołanie ze świadectwem wiary. Zresztą nie jesteśmy sami. Są też kolejarze w mundurach i celnicy. – Trudno sobie wyobrazić Korsze bez strażaków i kolejarzy. Podziwiamy ich tu i wspieramy. Adoracji przy grobie Pana Jezusa również odbywa się z ich udziałem. Cały dzień czuwają i modlą się z nami. Gdy słyszę syreny, zawsze modlę się, by strażacy bezpiecznie wrócili z akcji. Mam nadzieję, że nie zabraknie chętnych do służby w straży – mówi Ewa, parafianka.

W 1996 r. kupiono sztandar z okazji 50-lecia OSP. – Trzymają go właśnie tutaj, w tzw. sali proboszczów. To symbol ich zażyłości z parafią – uważa proboszcz.

Poza uroczystościami mogę na nich liczyć w codziennym życiu: ułożenie dachówek, sprawy porządkowe, organizacyjne i gospodarcze – są zawsze gotowi do pomocy – podkreśla ks. Remigiusz.

 

Ks. Dariusz Sonak

 

 Za: „Posłaniec Warmiński” nr 18/2019, s. 6-7.

galeriagaleriagaleria
galeriagaleria
powrót
Copyright © 2010 Związek Ochotniczych Straży Pożarnych. Zarząd Oddziału Wojewódzkiego Województwa Warmińsko-Mazurskiego | Odsłon : 4061596